czwartek, 2 stycznia 2014

Jeden.

 
            Niezdarnie poprawiłem czarny krawat, wzdychając głośno. Po raz ostatni zerknąłem na duży budynek, malujący się przed moimi oczami i ruszyłem przed siebie, mijając grupkę dyskutujących uczniów, stojących tuż przy drzwiach wejściowych. Usilnie starałem się zachować grobowy wyraz twarzy, jednak sam przed sobą przyznałem, że niewiele brakowało mi wówczas do wybuchnięcia głośnym płaczem. Żeby było jeszcze bardziej absurdalnie, nie wiedziałem, dlaczego czułem się tak beznadziejnie.
Wcisnąłem rękę do kieszeni, wyciągając z niej pomiętą kartkę z planem zajęć. Poprawiłem okulary, spoczywające na moim nosie i pochyliłem się nad skrawkiem papieru, starając się dowiedzieć, do jakiej sali powinienem się udać. Wypuściłem powietrze ze świstem, kręcąc głową w geście podirytowania. Nie byłem w stanie rozszyfrować własnego pisma.
      - Yah, czy ty jesteś tym nowym uczniem? - niski głos dotarł do moich uszu, przez co odwróciłem się na pięcie, obserwując nieznajomego - Han Sanghyun? - chłopak uśmiechnął się szeroko, spoglądając badawczo na moją twarz.
      - Han Sanghyuk.- poprawiłem, wyciągając dłoń w jego kierunku.
      - Och, przepraszam, cholerne roztargnienie. - chłopak skrzywił się na chwilę, by po kilku sekundach przywołać na usta wyćwiczony do perfekcji uśmiech - Cha Hakyeon, przewodniczący tej wspaniałej placówki edukacyjnej. - zironizował subtelnie, ściskając moją rękę.
      - Miło mi poznać. - skinąłem głową, na co mój towarzysz uśmiechnął się jeszcze szerzej.
      - Teraz powinienem cię oprowadzić po tym nieszczęsnym budynku, ale niestety mamy za mało czasu. W zasadzie nie mamy ani trochę czasu. Ja nie mam. Cholera, wybacz roztargnienie. - powtórzył się z grymasem, wymachując rękoma - Muszę załatwić dziś milion spraw, a dyrektorka przed chwilą uświadomiła mi, że przyjęcie ciebie leży w moich rękach i...
      - Spokojnie. - zaśmiałem się krótko, układając dłoń na jego ramieniu - Poradzę sobie, naprawdę.
      - Nie poradzisz, ta szkoła jest naprawdę ogromna i...
      - Poradzę sobie. Jestem dużym chłopcem, hyung. - przerwałem mu po raz kolejny, jednak wciąż nie wyglądał na przekonanego.
      - Mam lepszy pomysł. - mruknął podstępnie.
Cha Hakyeon wydawał się naprawdę ciekawą osobą, jednak roztargnienie,  za które wciąż przepraszał, zdawało się mocno utrudniać jego życie. Czarne włosy chłopaka sterczały we wszystkie strony, guziki granatowego mundurka były zapięte w nieodpowiedniej kolejności, a pod jego czekoladowymi oczami jawiły się drobne sińce, sugerujące, że nie spał zbyt dobrze. To wszystko rujnowało jego perfekcyjny wizerunek przewodniczącego, jednak w jakiś dziwny sposób dodawało mu sporo uroku. Co z kolei nie miało racji bytu, bowiem chłopak i bez tego był przystojny jak diabli.
      - Tak? - spytałem, spoglądając na niego z zaciekawieniem.
      - Hongbin! Lee Hongbin, chodź tutaj natychmiast! - krzyknął, przywołując gestem dłoni chłopaka, opierającego się o jedną z szafek. Osobnik odepchnął się rękoma i leniwym krokiem ruszył w naszym kierunku, krzywiąc się pod nosem z niezadowoleniem.
      - Nie krzycz, tatuśku. - rzucił z przekąsem, układając rękę na ramionach Hakyeona - Czego pragnie wasza wysokość? - spytał, spoglądając na niego - Seks w szatni odpada. - dodał, uśmiechając się sprośnie.
      - Hongbin, jesteś obrzydliwym dupkiem. - Cha skomentował, kręcąc głową z politowaniem - Jest pewna rzecz, którą możesz dla mnie zrobić i tak się składa, że ją zrobisz.
      - Słucham zatem. - chłopak zerknął na mnie kątem oka, unosząc kącik ust ku górze - A cóż to za urocza istota? - zmarszczył czoło, lustrując mnie wzrokiem.
      - To jest Han Sanghyun, nowy...
      - Han Sanghyuk. Hyuk, hyung, Hyuk. - poprawiłem go po raz kolejny.
      - Hyuk, brzmi seksownie. - skomentował Hongbin, zagryzając wargę.
I właśnie wtedy po raz pierwszy poczułem, jak oblewa mnie zimny pot. Ciarki przebiegły po moim kręgosłupie, a dłonie zadrżały niepokojąco. Przełknąłem głośno ślinę, wlepiając zdegustowane spojrzenie w czubki własnych butów, odliczając w myślach do dziesięciu.
Uspokój się, cholerny frustracie.
      - Och, zamknij jadaczkę, popaprańcu. - Hakyeon uderzył Hongbina w brzuch, rzucając mu wściekłe spojrzenie - Przestraszysz nam ptaszynę i nigdy więcej nie będzie chciała z nami rozmawiać. - warknął, tupiąc nerwowo nogą.
      - Ptaszynę? - chłopak parsknął śmiechem - Hyung, on jest od ciebie wyższy. Sporo wyższy. I lepiej zbudowany. Poza tym nie podejrzewałem u ciebie zoofilii. - otworzył szeroko oczy, przekrzywiając zabawnie głowę - A podobno ja jestem jestem obrzydliwym dupkiem.
      - Jesteś nie tylko obrzydliwym dupiem, ale także skończonym pajacem. Zamilcz i słuchaj, co twój pan ma do powiedzenia. - syknął zdenerwowany Cha - To jest Hyu... Hyuk? - rzucił mi pytające spojrzenie, na co kiwnąłem głową z aprobatą - Hyuk. Hyuk jest nowy.
Hongbin skinął ze zrozumieniem, spoglądając na przyjaciela wyczekująco.
      - Nie myśl sobie, że ten pomysł mi się podoba, bo wcale tak nie jest, ale muszę poprosić cię o oprowadzenie tego słodkiego dzieciaka po szkole, bo sam pewnie zabłądzi za najbliższym zakrętem. - zmierzwił ręką czuprynę, wbijając zimne spojrzenie w twarz Lee - Ostrzegam, że jeśli z jego głowy spadnie chociaż jeden włos, to własnoręcznie powieszę cię za jądra na drucie kolczastym. Jasne? - uśmiechnął się sarkastycznie.
      - Jasne, szefie, wszystko jasne jak słońce. - Hongbin mruknął ironicznie, klepiąc najniższego z nas po policzku - Chodź, mały... Duży? Ech, po prostu chodź. - złapał moją dłoń i pociągnął w nieznanym kierunku.

~

      - Pokaż, co tam masz. - Hongbin nachylił się nade mną, spoglądając uważnie w plan zajęć, który trzymałem w dłoniach. Dmuchnął ciepłym powietrzem w moją szyję, przez co po moim kręgosłupie po raz kolejny przebiegły przyjemne dreszcze - Yah, Hyuk, bazgrzesz gorzej niż mój lekarz rodzinny. - skomentował, podnosząc głowę do góry.
Nasze twarze dzieliły centymetry, dlatego dokładnie widziałem, jak na jego pełne usta wkrada się zarozumiały uśmieszek. Zlustrował bezczelnie moje uchylone wargi, chwilę potem przenosząc spojrzenie nieco wyżej. Spojrzał głęboko w moje szeroko otwarte oczy, a jego grymas wyraźnie złagodniał. Pewny siebie, nieco ironiczny, możliwe, że także odrobinę cyniczny uśmiech zamienił się w szczery, pokrzepiający wyraz.
      - Masz biologię z profesorem Jung. - szepnął, ściągając mnie na ziemię - Chodźmy, ten facet naprawdę nienawidzi, kiedy uczniowie spóźniają się na jego zajęcia.
Ruszyłem leniwym krokiem, wzdychając głośno. Szedłem z nim ramię w ramię, rozglądając się z zaciekawieniem. Cała masa dyplomów z nazwiskami uczniów przyozdabiała kolorowe ściany, wzbudzając spore zainteresowanie. Szkoła wizualnie wydawała się całkiem ciekawym, przestronnym, dobrze oświetlonym miejscem, przepełnionym wieloma odcieniami ciepłych barw. Rzekłbym, że było tam przytulnie, jednak honor ucznia mi na to nie pozwalał.
      - Hyukkie? - głos Hongbina dotarł do moich uszu, przez co zerknąłem na niego pytająco - Dlaczego się tu przeniosłeś?
      - Ehm. - mruknąłem elokwentnie, starając się ułożyć w głowie sensowną odpowiedź - W zasadzie to... Ja... Ja byłem...
      - Hej! - chłopak zatrzymał się nagle, stając przede mną - Nie musisz odpowiadać, jeśli tego nie chcesz. - ułożył dłonie na moich ramionach, masując je lekko.
      - Chcę, hyung, naprawdę. Tylko nie wiem, od czego powinienem zacząć. - mruknąłem bezradnie.
      - Opowiesz mi jak będziesz gotowy. - uśmiechnął się, na powrót łapiąc moją dłoń.
Cholera, Hyuk, to się źle skończy.

~

            Przerwa na lunch nadeszła szybciej, niż mógłbym przypuszczać. Ludzie, z którymi uczęszczałem na zajęcia okazali się być naprawdę sympatyczni, co zdjęło kolejne kilogramy obaw z moich zmęczonych ramion. Nauczyciele wbrew pozorom też wydawali się wystarczająco życzliwi i serdeczni, bym spokojnie mógł odetchnąć, bez zmagania się z niepokojem dotyczącym mojej przyszłości. Sądziłem, że ten dzień zakończy się dobrze i było tak do momentu, w którym wpadłem na rozczochranego blondyna, którego mina wyrażała tylko jedno. Furię w czystej postaci.
      - Nie uważasz, że powinieneś bardziej uważać, gnoju? - warknął, wbijając we mnie lodowate spojrzenie. Miał niski, zachrypnięty głos, a jego dłonie były zaciśnięte w pięści.
      - Patrząc na to z logicznego punktu widzenia, zawiniliśmy oboje. - rzuciłem obojętnym tonem, poprawiając okulary na nosie.
Chłopak prychnął pod nosem, robiąc krok w moją stronę, przez co cofnąłem się gwałtownie, uderzając plecami o metalową powierzchnię jednej z szafek. Jęknąłem żałośnie, mrużąc groźnie oczy.
      - Zapamiętaj to, co teraz powiem, bo nie lubię się powtarzać. - bąknął w moją twarz, nachylając się niebezpiecznie - Jeśli ty wpadasz na mnie, to jest to twoja, pieprzona wina, gówniarzu. Jeśli ja wpadam na ciebie, to znaczy, że przechadzasz się tam, gdzie nie powinieneś i to też jest twoja wina. - syknął, przyszpilając mnie swoim ciałem do powierzchni za mną.
      - Trochę to absurdalne. - skomentowałem, krzywiąc się pod jego dotykiem.
      - Absurdalne, czy też nie, zacznij uważać jak chodzisz, bo ta urocza buźka - przeciągnął palcem wskazującym po moim policzku - zostanie pozbawiona jakiegokolwiek piękna. A tego nikt nie chce, prawda? - uśmiechnął się krzywo, zgarniając grzywkę z mojego czoła.
Westchnąłem głęboko, kiwając twierdząco głową.
      - Mam nadzieję, że się zrozumieliśmy, żabciu. - sarknął, spoglądając w moje oczy.
W jednej chwili chłopak cofnął się gwałtownie, rozglądając dookoła ze zdezorientowaniem.
      - Oj, Ravi, Ravi. - zimny ton Hongbina rozniósł się dookoła - Znów szukasz problemów? - spytał przesiąkniętym politowaniem tonem, taksując drugiego chłopaka wzrokiem.
      - Czyżbym po raz kolejny dotykał jednej z twoich księżniczek? - Ravi bąknął, zakładając ręce na piersi - Taekwoon nie będzie zadowolony.
Taekwoon?
      - Leo w przeciwieństwie do ciebie nie rzuca się z pięściami na niewinnych ludzi. - Hongbin ściągnął gniewnie brwi, tupiąc nerwowo nogą.
Leo?
- Prawdopodobnie dlatego, że całą swoją energię marnuje na pieprzenie ciebie w każdym z możliwych miejsc w tym mieście. - skomentował pod nosem i bezceremonialnie odwrócił się na pięcie, odchodząc w kierunku szkolnej stołówki.
Pieprzenie?
Skrzywiłem się nieznacznie, poprawiając mundurek. Założyłem torbę na ramię i sam ruszyłem w stronę jadalni, jednak Hongbin zatrzymał mnie, zaciskając dłoń na moim ramieniu. Spojrzałem na niego wyczekująco, wkładając ręce do kieszeni.
      - Nie myśl sobie o mnie Bóg wie czego, Hyukkie. - mruknął cicho - Ravi jest dosyć impulsywny i często nie zastanawia się nad tym, co wygaduje. Kiedyś zrozumiesz.
      - Nic sobie nie pomyślałem, hyung. Zupełnie nic. - wzruszyłem ramionami.
Pieprzenie.
Ponowiłem próbę odejścia, jednak Hongbin po raz kolejny zatrzymał mnie, tym razem zagradzając mi drogę własnym ciałem.
      - Nie jestem zły. Nie chcę, żebyś myślał, że jestem taki jak oni wszyscy. - jęknął przeciągle, marszcząc czoło.
      - Dlaczego tak interesuje cię moja opinia?- syknąłem podirytowanym tonem.
      - Bo mnie diabelnie intrygujesz. - szepnął, wbijając w moją twarz nieodgadnione spojrzenie.
Zamarłem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz